czwartek, 14 marca 2013

Mama i jej kształty

Ciąża to okres wielkich zmian w organizmie każdej kobiety.
To transformacja, która czasem ma swoje konsekwencje. Ważne by każda obecna i przyszła mama dobrze czuła się w swoim ciele w trakcie tych zmian, ale także po tzw. "powrocie do formy".
Nie dla wszystkich jest to łatwe. Są kobiety, które mimo wizyt na siłowni czy ćwiczeń w domu nie mogą pozbyć się sflaczałych brzuszków. Są takie, które mają rozstępy, a jak wiadomo nie każdego stać na laser, kremy są średnio skuteczne. Są też takie mamy, które miały / mają depresję z powodu swojego aktualnego wyglądu, unikają zbliżeń. Znam takie kobiety. To jedna z ciemnych stron macierzyństwa o której się nie piszę, to tabu. Zawsze musi być cukierkowo i idealnie. A każda ciąża jest inna, tak, jak każda kobieta jest inna.
Ciąża, życie po porodzie to często nie sielanka z kolorowych gazet.
Ja również zastanawiam się jak to będzie po porodzie. Czy zgubię wszystkie kilogramy? Czy rozstępy chociaż trochę się zmniejszą? Czy zachowam swoją atrakcyjność? Czy wbije się w ulubione jeansy? Niestety w swoich przemyśleniach nie mam tyle optymizmu co mój mąż :) Tym bardziej pod koniec ciąży nasuwają się myśli z serii - co będzie jak znów będę w jednej osobie? Hormony, zmęczenie, tykający termin porodu, powody są różne do czepiania się akurat tej tematyki.

Co może podnieść na duchu mamę w trakcie "metamorfozy"?
1. Kochająco-wspierający partner / mąż :)
2. Książka Joanny Woźniczko - Czeczott "Macieżyństwo non-fiction" - zimny kubeł wody dla przesłodzonej wersji macierzyństwa
3. Przejrzenie bloga http://theshapeofamother.com/ kobiety w ciąży i po ciąży wstawiają swoje foty bez cenzury, bez wygładzania.
4. Nowe buty, torebka lub kosmetyk. Z ciuchami warto zaczekać kilka tygodni po porodzie. Po co się poryczeć w przymierzalni, że nie wbijemy się w swój stary rozmiar. Kupmy sobie coś ładnego, co ominie okolice biustu, ud i brzucha. Na nową bieliznę będzie jeszcze czas ;)

Jak pisze autorka przytoczonej przeze mnie książki:
"Kobieta w ciąży jest wszystkim.
Matka w połogu jest niczym."

Sprawmy by to drugie zdanie nas nie dotyczyło :)


wtorek, 12 marca 2013

Nowa ja?

Zanim jeszcze pomyślałam o ciąży, zanim w niej byłam, czyli (jak mogłoby się wydawać) dłuuuugi czas temu, patrzyłam z zainteresowaniem i przyznam - podziwiałam. Kobiety, które zmieniały wszystko lub prawie wszystko. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jakby nic nigdy wcześniej nie było ważne. Plany kariery, awanse, podwyżki, zebrania, projekty, terminy... I nagle dosyć. Stop. Chcemy inaczej, chcemy po swojemu, chcemy dla siebie. Myślałam sobie: odważne, niesamowite, profesjonalne. Zastanawiałam się, czy ja też kiedyś dojdę do takiego etapu. A raczej do takiej ściany.
I wiecie co? Doszłam, cholera jasna. Nie wiem czy to kwestia hormonów, Małego Człowieka, który się pojawia i wpatruje się w Ciebie z pełną akceptacją, wiosny, przeczytanych artykułów, zasłyszanych rozmów czy programów obejrzanych w TV. Nie wiem. Jedno jest pewne - przyszło i do mnie. I drąży, świdruje w głowie, nie pozwala zasnąć.
Chcę zmiany. Chcę czegoś twórczego. Chcę czegoś mojego. Chcę pasji i uśmiechu do codziennego dnia w pracy. Bo przecież wiem, jestem przekonana, że może być przyjemnością.
Nie chcę wiecznych zebrań, nic nie przynoszących burz mózgów, projektów, które są wielkie tylko w zarysie i planie, obietnic bez pokrycia. Nie chcę takiego etatu, do jakiego muszę wrócić (a muszę, żeby mieć na chleb, kredyt, pieluchy itp. itd.).
CHCĘ CZEGOŚ INNEGO.
I zrobię to inaczej. Zrobię.
Dla siebie.