środa, 27 lutego 2013

Najcenniejsze poranki, czyli czas z dzieckiem


Tradycyjnie ok.8 obudził mnie synek - dość wyraźnie dając do zrozumienia, że chce jeść. Zaskakujące jak można, po 6 miesiącach życia małego człowieka, nauczyć się jego języka. Uśmiechów, spojrzeń, gestów, dźwięków… Nakarmiłam go i położyłam obok siebie w łóżku. Stwierdziłam, że jak chce to może sobie tutaj dospać (i tak nauczony jest zasypiać i spać całą noc we własnym łóżeczku - tak od początku było i tak uważam za słuszne, ale o tym innym razem), albo się po prostu porozglądać - uwielbia to! I już chciałam wstać, ogarnąć siebie, mieszkanie, odłożyć dziecko do leżaczka/na matę z zabawkami i zająć się sprawami dnia codziennego. Bo pranie, bo prasowanie, bo odkurzanie, bo porządki w garderobie czekające na dobry moment… Zaraz zaraz. Dobrze, że moje myśli potrafią mnie czasami strzelić rykoszetem w sam środek głowy. Przecież nie po to jestem na urlopie macierzyńskim i nie po to wykorzystuję swój zaległy urlop wypoczynkowy, żeby zajmować się sprzątaniem/praniem/prasowaniem etc.(niepotrzebne skreślić). To jest czas dla mnie i mojego dziecka. Czas, którego nikt i nic mi nigdy nie wróci. Bezcenny. I wiecie co? Powygłupiałam się z Małym w łóżku, pobawiliśmy się razem, później zjadłam śniadanie, dziecko zadowolone patrzyło na mnie siedząc w swoim foteliku i chyba oboje byliśmy zadowoleni. Później bez problemu zasnął na swoją 1,5 godzinną drzemkę, a ja zajęłam się sobą i domem. Bez ciśnienia. Jeśli nie skończę prasowania we wtorek, to zrobię je w środę, a jeśli nie wtedy to odłożę to na kolejny dzień. Bo ten mały człowiek jest ze mną po to, żebym miała dla niego czas J I wam też to polecam.

1 komentarz:

  1. Niesamowite chwile i bezcenne :) Pięknie o nich piszesz :) Póki co mogę sobie wyobrazić jak to jest :)
    pozdrowienia z wielkopolski
    Martyna

    P.S I jestem pierwsza sasa :P

    OdpowiedzUsuń